piątek, 23 czerwca 2017

Anev Vitale Cream BB - Recenzja

Cześć!
Dziś przychodzę z recenzją kremu BB z Avonu. 
Z reguły nie używam kremów BB bo u mnie się nie sprawdzają, jednak planowany pobyt w szpitalu wymusił na mnie wypróbowanie jakiejś lekko kryjącej nowości, więc padło na markę  Avon.

      Podkład dość drogi, jednak ja zakupiłam go na promocji za jedyne 19,19. Cena wygórowana nawet jak na promocję.
     Jeżeli ktoś zapyta się mnie czy kupiłabym go ponownie, to zdecydowanie nie.
     Dlaczego ? Lecę z wyjaśnieniami ale najpierw jak zawsze obietnice producenta:

Avon Anew Vitale BB Beauty Balm Cream SPF 20 natychmiast:
- ukrywa niedoskonałości cery i zaczerwienienia,
- wyrównuje koloryt skóry,
- sprawia, że skóra promienieje energią i zdrowym blaskiem,
- redukuje widoczność porów,
- daje uczucie nawilżenia i gładkości.
Przy regularnym stosowaniu: drobne zmarszczki, powiększone pory, poszarzały koloryt i zmęczenie są mniej widoczne.





     Z większością niestety się nie zgodzę. Ani nie zakrywa zaczerwień ani znacząco nie wygładza twarzy. Skóra nie promienieje energią, pory nie są wyrównanie... Skoro tych rzeczy nie robi to dlaczego w szare dni go używam? Otóż.
    Owy krem BB ma bardzo małe krycie, ale sprawia, że skóra wygląda bardzo naturalnie i zdrowo. Nie zakryje pryszczy czy też czerwonych placków ale w mniejszym stopniu wyrówna koloryt skóry.

     Nie czułam żeby moja skóra była spektakularnie nawilżona ale jak to napisał producent "daje uczucie nawilżenia", przez co skóra jest gładka zaraz po aplikacji. Kiedy zmyjemy krem, skóra pozostają taka sama jak przed nałożeniem.
Polecam w deszczowe dni kiedy nie macie ochoty na makijaż tylko jedynie "ogarniecie " się za pomocą podkładu i tuszu.

     Dobrze się go aplikuje, przyjemnie pachnie ale niestety nie jest wydajny. Tubka ma za dużą dziurkę, więc można za dużo wycisnąć. Kolor jest  bardzo zbliżony do kultowego podkładu Revlon CS w odcieniu 150 buff.

     Osoby które się nie malują, a chcą nieznacznie poprawić swój wygląd twarzy bez zauważalnego efektu, na pewno go polubią. Jeżeli zaś chcecie uzyskać krycie, to nie jest krem dla was. Potrzebuje trzech warstw żeby uzyskać małe a to czasami dobrze nie wygląda.
    Mając cerę mieszaną w stronę tłustej nie mogę się za długo nacieszyć efektem "poprawionej natury" ponieważ po 2h zaczynam się niemiłosiernie świecić.


     Miło, że krem posiada SPF20 co w lecie warto wykorzystać. Niestety trzeba być cierpliwym bo wolno się wchłania, na szczęście krzywdy nie robi. Nie zauważyłam wyprysków ani zaczerwienionej twarzy. Niestety, nie zmniejszył widoczność moich zmarszczek nad czym ubolewam, ale tak serio to nawet nie liczyłam że to zrobi :D


Mam mieszane uczucia do tego  kremu jednak zużyje go do końca i nigdy więcej nie powrócę. Mimo dobrych recenzji na stronie, dziś poznaliście prawdę, a przynajmniej tak mi się wydaje.
W razie pytań z chęcią odpowiem, a póki co widzimy się w kolejnym poście.
Pozdrawiam!

środa, 14 czerwca 2017

DENKO ostatnich miesięcy!

Hej! 
Z racji, że  zostałam świeżo upieczoną mamą, wolny czas poszedł w zapomnienie. Pisanie i prowadzenie bloga graniczy z cudem, ale powoli wychodzę na prostą! Zatem teraz kiedy odłożyło się bardzo dużo pustych opakować po kosmetykach przychodzę do was z króciutką recenzją. 
A oto nasze pudełeczko:


Dość sporo, ale przechodzę od razu do rzeczy.


Bielenda woda różana. -CUDO! Bardzo delikatna i ładnie pachnąca woda, która naprawiła krzywdy po glince z l'oreala. Nie piecze, nie szczypie. Zasłużyła sobie na ulubieńca roku. Mam nowe opakowanie i na pewno będą kolejne.

Garnier  płyn dwufazowy. -Totalny koszmar. Zostawiał tłustą warstwę na powiekach. Trzeba było się napracować by dobrze zmyć tusz. Nie polecam.

Mixa żel do mycia twarzy -Bardzo przyjemny produkt. Bardzo wydajny. Ładnie, delikatnie pachnie. Super opakowanie, bo pompka dozuje idealną ilość. Lekko szczypie w oczy ale krzywdy na twarzy w żadnym przypadku nie robi.


Lady speed Stick -Bardzo fajny produkt. Ładnie pachnie i robi co ma robić, a to najważniejsze. Trochę mało wydajny, ale często można go zakupić w promocji.

Orifame chłodzący krem do stóp -Wyraźnie czuć na stopach mentol. Fajnie chłodzi a także przyjemnie pachnie kiwi. Nie zauważyłam by coś więcej robił.

Bielenda Vanity Krem do depilacji. Tak mi się spodobał, że kupiłam kolejne opakowanie. Nie podrażnia i robi to co powinien. Super krem.


Maska Truskawkowa Holika Holika - Maska przyjemnie nawilżyła mi twarz. Skóra była miło wygładzona ale jakiegoś piorunującego wrażenia na mnie nie zrobiła. Dodam, że była bardzo mokra, a płynu sporo jeszcze zostało w opakowaniu.

Inglot Fixer -Kocham ten produkt. Lubię  sposób w jaki zabiera pudrowość z twarzy. Wydajny. Dobrze się aplikuje produkt, nie pluje a powstaje ładna mgiełka. Polecam.

Natura żel pod prysznic -Bardzo intensywny zapach, nie chemiczny ale bardziej naturalny. Dobrze mi się myło nim ciało, nie wysuszał ale to tyle mogę powiedzieć o tym produkcie.

Ziaja krem oliwkowy -Kupiłam przez przypadek i się zakochałam. Idealny pod makijaż, już mam drugie opakowanie. Tani jak barszcz, szczerze polecam. Ze zmarszczkami może nic nie robi ale jako baza nadaje się świetnie!


W7 Honolulu bronzer - O matko, jaki to tragiczny produkt. Kolor ohydny. Pomarańczowy. Bardzo mocno napigmentowany, można sobie zrobić nim krzywdę. Może tani ale ja go nie polecam. Pyli się i nie ładnie wygląda na buzi. Zdecydowanie NIE.

Kobo Bronzer -Bardzo fajny produkt. Niestety szybko dobiłam denka a pozostałość ciężko równomiernie pobierać. Na pewno do niego wrócę. Warto zwrócić na niego uwagę.

Rimmel Stay matt -Nie rozumiem tego "fenomenu" dla mnie przeciętniak. Nie utrzymywał tego matu tak jak bym chciała, szybko dobiłam dna. Może i tani ale ja do niego nie wrócę, wole sypkie pudry.


Matująca baza z Bell -Pisałam o niej post wcześniej -super sprawa!

Błyszczyk Wibo -Mimo idealnego koloru nic więcej nie mogę dobrego powiedzieć. Dziwnie się kleił i szybko zjadał. Ciągną się podczas aplikacji jak mordoklejka, nie nie...

Tusz Wibo -Obietnice producenta w żaden sposób się nie spełniły. Tusz posiada gigantycznie naturalną szczoteczkę czego nie lubię. Sam tusz był suchy od otwarcia mimo, że mam pewność iż miałam nowiuśki egzemplarz. Za taką cenę mogę mieć naprawdę super tusz. Temu mówię NIE.

 

Kremowy cień Color tattoo -Pisałam już we wcześniejszych postach, że to dla mnie totalna katastrofa.

Makeup Revolution One Foundation -Dziwny, bardzo wodnisty podkład, który zostawiał po sobie nienormalną kredowatość, nie wiem o co chodziło, więcej nie kupię. Potrzebowałam aż trzech warstw żeby stworzyć jakieś krycie.

Gosh Podkład - Fajnie miał krycie, kolorek bardzo ładny, cena za wysoka ale jakość jest naprawdę warta uwagi. Utrzymywał się długo, ścierał się jedynie w oczywistych partiach twarzy. Może kiedyś jeszcze do niego wrócę, kto wie...

I to już wszystko. Trochę się tego uzbierało. Mam nadzieję, że następne denko będzie już mniej obszerne ale u mnie nic nigdy nie wiadomo. Kochani widzimy się w kolejnym poście, życzę miłej nocy Pozdrawiam!