Cześć!
Ostatnim razem kiedy byłam w biedronce wpadała w moje rączki maseczka złuszczająca do stóp, a z racji tego, że mamy lato stwierdziłam, że to idealna okazja zwłaszcza że przez upały siedzimy w domu a stopy nie są narażone na promienie słoneczne.
Za maskę zapłaciłam około 10 złotych i przyznam, że nie sprawdzałam wcześniej o niej recenzji w internecie. Niestety będzie krótko i na temat jak to czasem u mnie bywa, ale spokojnie! Nie będzie zdjęć moich stóp ani efektów. Na początku pokażę wam o który produkt chodzi a potem przejdziemy do obietnic i moich spostrzeżeń więc zapraszam dalej.
Firma trochę nie znana bo nigdy wcześniej nie obiła się o uszy i kupno jej to było niezłe ryzyko, jednak zaryzykowałam.
Na odwrocie opakowanie widnieje sposób użycia. Producent zaleca by skarpetki trzymać na stopach od 60 do 90 minut po uprzednim umyciu nóg. Ja trzymałam niecałą godzinę. Skarpetki założyłam po wykąpaniu i trzymałam podczas seansu filmowego. Niestety wytrzymałam tak krótko ponieważ duże palce zaczęły mnie piec.
Myślałam że ten czas nic nie da, jednak się pomyliłam i zobaczyłam efekty po 2 dniach. Najbardziej było widać złuszczenia po kąpielach i w zasadzie tylko wtedy. Skóra owszem schodziła ale nie równomiernie i nie wszędzie. Same końcowe efekty nie były zadowalające. Czas który całkowicie złuszczał się naskórek to około 2 tygodnie. Miękka skóra i gładkie pięty utrzymywały się maksymalnie trzy tygodnie a później wróciły do poprzedniego stanu.
Nic dobrego owa maska nie wniosła, więc jej nie polecam. Nawet jak za takie pieniądze.
W każdej biedronce można ją zakupić i nie raz po promocyjnej cenie, jednak ja się nie skuszę bo nie widzę w niej sensu ani działania.
Pozdrawiam:)