niedziela, 29 stycznia 2017

Maybelline The Nudes Recenzja

   Hej wam! 
   Dziś przychodzę z postem nad którym długo się zastanawiałam. 
   Dlaczego ? Ponieważ są dwie wersje owej paletki i nie mam pojęcia na którą wy traficie.
  Ja zamawiałam swoją na ezebra.pl i z tego co zauważyłam zakupiłam "polską" wersję, dlatego recenzuje tylko tą i nie będę się wypowiadać o "wersji amerykańskiej".

   Poniżej napisze moje obserwacje i uczucia związane z paletką którą zaprezentowałam poniżej:


   Różnice między "wersjami" pokazuję na dole. Zdjęcie zrobione z internetu, ponieważ nie posiadam tej drugiej. I tak szczerze to bym nie wiedziała że istnieją dwie, gdyby maxineczka nie uświadomiła mnie w swoim filmiku, ale to dobrze bo przynajmniej wyrobiłam sobie opinię o swojej trochę wcześniej i dziś przychodzę do Was bez uprzedzeń.

    Paletka którą ja posiadam ma w sobie cienie średnio napigemntowane,podobne do catrice, jednakże dla lepszej pigmentacji można dkoładać i uzyskać dobry efekt końcowy.  
    Cienie nie robią plam, dobrze się rozcierają. Lekko się w paletce pylą i troszkę osypują na twarzy ale bez problemu można je zzgarnąć więkrzym pędzlem z twarzy bez wiekszego problemu. 
   Polecam ją przede wszystkim osobom  początkującym gdyż cena nie przekracza 30 złotych a samymi cieniami ciężko sobie zrobić krzywdę. 
   Co ciekawe, cienie są trwałe, utrzymują się cały dzień a przynajmniej u mnie, gdzie bazą jest zwykły korektor pod oczy.
    Najsłabszym cieniem jest czarny, bardziej powiedziałabym że wychodzi z niego ciemny szary. 
    Ciężko też pracuje się z beżowym, ze względu na słabiutką pigmentację.
   Fajnie skomponowane kolory ładnie się ze sobą łączą, można nimi uzyskać różne makijaże, wieczorowe jak i dzienne, chodź dzienny łatwiej i szybciej uzyskać.
   Połowę cieni przypomina maty ale jak dla mnie to bardziej satynę. Reszta  to błyszczące/ brokatowe które ładnie na oczach się prezentują i mają najlepszą pigmentację.

   Na poniższym zdjęciu prezentuje kolory przy jednej warstwie tylko pierwszy szereg cieni zaś kolejne zdjęcie jest przy dwóch warstwach. Oba zdjęcia bez żadnej bazy.

 Podsumowując:
Paletka warta zakupu a już na pewno przy promocji. Z przyjemnością będę ją używać do dziennych makijaży ponieważ tak według mnie najlepiej się spisuje :)
Na odwrocie kasetki są też pokazane przykładowe makijaże dane przez producenta.


A oto przykładowy makijaż robiony przeze mnie, właśnie tą paletką.

Wiem, że Maybelline wypuściło kilka innych paletek i z tego co się orientuje za nie długo (bądź już) będzie można kupić wersję wchodzącą w różowe, fioletowe czy bordowe tony. Nazywa się The blushed NUDES i jeżeli będzie w przystępnej cenie na pewno się skuszę :)

Tymczasem żegnam się z wami i życzę spokojnej niedzieli. 
Do napisania kochani!

czwartek, 19 stycznia 2017

Organic Shop Body scrub -Recenzja peelingów do ciała!

    Hej Wam! Dziś przychodzę z recenzją peelingu do ciała z Organic shop! 
   Obecnie jestem w użytkowaniu kolejnego opakowania i nie zanosi się bym szybko ten produkt zamieniła na inny. 
   We wcześniejszych postach pojawiła się już recenzja peelingów z innej marki z której nie byłam zadowolona. Wyjaśniłam tam moje upodobania do mocnych zdzieraków. Lubię czuć że produkt "coś" robi. Niestety, wierna przez długie lata, stosowałam peelingi domowe robionych z kawy, ale musiałam zrezygnować z nich  przez ciążę. Zrozpaczona szukałam zamienników i trafiłam na Tuti Fruti, dobry produkt jednak nie byłam za bardzo zadowolona z rezultatów jak i z opakowania. Ta buteleczka to jakiś koszmar był.
    Przez czysty przypadek znalazł się w moim koszyku scrub do ciała z Organic shop i po pierwszym zastosowaniu wiedziałam, że jest to dobry produkt. Co prawda na bazie cukru który podczas aplikacji się rozpuszcza ale wiem że ten składnik mi w tym okresie nie zaszkodzi.


Skoro już wiecie o jaki produkt mi chodzi przejdę do samych plusów bo negatywów tego peelingu nie dostrzegam.
+ Naturalny skład. Bez sls, parabenów, silikonów
+ Wydajny produkt. Wystarcza na ok 10 porządnych aplikacji.
+ Intensywny ale naturalny zapach. Nie jakieś tam chemiczne wynalazki.
+ Dostępność. Można kupić stacjonarnie (Na przykład u mnie są w Tesco ) jak i online.
+ Rozsądna cena (między 8 a 10 zł)
+ Solidne i praktyczne opakowanie w którym nic się nie wylewa, kiedy bawimy się opakowaniem.
+ Dobra konsystencja produktu. Nie za rzadka nie za gęsta. Trochę jak pasta, trochę jak mus.
+ Długa data ważności.
+ Robi to co ma robić, ładnie wygładza skórę, nie wysusza i nie zostawia po sobie tłustej warstwy na skórze, czego nie cierpię.
+ Stosowany na sucho nie podrażnia, ani nie "rysuje" skóry.
+ Produkt można użyć do cna bez bawienia się w rozcinanie opakowania.
+ Dość duży wybór zapachowy, więc jest w czym wybierać.
+ No i bezpieczny dla kobiet w ciąży.








Ja szczerze polecam nie tylko kobietom w ciąży ale każdemu a zwłaszcza osobom z delikatną skórą. Na pewno będę systematycznie do niego wracać i wypróbuję każdy wariant zapachowy.
Napiszcie mi proszę czy miałyście styczność z tym produktem czy dopiero wahacie się przed zakupem. A może pierwszy raz słyszycie o tej marce Hmm.. ? 
Pozdrawiam :)
 




poniedziałek, 16 stycznia 2017

Lokówka Chaming z Biedronki

Witajcie na moim blogu! Dziś dość nietypowo bo nie do końca kosmetycznie jednakże post jak najbardziej zasłużony i pełen pochwal, bo produkt jest naprawdę świetny!
Wiele z Was jak i ja robię zakupy w Biedronce, nie tylko te spożywcze ale i czasem korzystam z ofert sezonowych Inspiracji  bądź "W tym tygodniu.." Gadżety itp.

Kilka tygodni temu pojawiła się oferta lokówek, prostownic i innych rzeczy do stylizacji włosów. Z racji tego że moje poprzednia skończyła już żywot postanowiłam skorzystać z oferty i zakupić nową lokówkę z ewentualną  możliwością zwrotu. Bomba prawda?
Kiedy wróciłam do domu od razu ją użyłam, efekt tak mi się spodobał że została ze mną.

Co nam nam obiecał producent ?

 TAK, TAK, TAK!



Dużą wygodą jest zmiana temperatury, dzięki czemu można dostosować ją do swoich potrzeb, ja ze względu na cienkie włosy temperaturę ustawiam na minimalną a dzięki obrotowemu przewodowi nigdy jeszcze się w niej nie zaplątałam co różnie z tym kiedyś bywało! Rozgrzewa się w błyskawicznym tempie -nie cała minuta!  Jest to ogromny plus bo pewnie nie jedna z Was wie jak to z czasem bywa. Dużym ułatwieniem jest końcówka lokówki która się NIE nagrzewa przy pracy więc bez obaw można tam ją podtrzymać i się przy tym nie oparzyć.
 Cena 49 złotych.



       Tak wygląda sprzęt, a jak wygląda efekt po użyciu ?


Super duże loki! Chodź przyznaje że można różne efekty nią uzyskać. Czasem też podkręcam sobie jedynie kucyk, bądź grzywkę i do tego też się świetnie nadaje. Jestem z niej mega zadowolona i sięgam po nią częściej niż po prostownicę, bez której wcześniej nie potrafiłam żyć.

Jeżeli rozważacie zakup a marzą wam się grube wygładzone loki a nie sterczące loczki jak u baranka zachęcam do zakupu, być może jeszcze gdzieś zdołacie ją upolować a jeżeli ją już macie koniecznie podzielcie się wrażeniami! 
Pozdrawiam cieplutko!






środa, 11 stycznia 2017

WISHLISTA 2017 ROKU

Hej Wam!
Dziś post dość nietypowy ponieważ pojawia się u mnie pierwszy raz i prawdopodobnie ostatni w tym roku! Pokażę wam rzeczy którymi bardzo się interesuję i które chciałabym mieć. W niektórych przypadkach muszę czekać na dostawy do magazynów a w innych na promocje.
Lista jest różnorodna przede wszystkim cenami, ale to sami zobaczcie :)

 1. Rzęsy Glam-Lash model "Kocie" -Wciąż są te rzęsy na brakach i co wrócą do magazynu wszystkie kobiety rzucają się na nie i nie mam możliwości ich kupna, ale wierzę że przyjdzie taki dzień w którym wpadną do moich rączek.

2. Semilac Pink Gold -Przecudny kolor który chodzi już za mną kilka dobrych miesięcy, ale w tym roku jego zakup jest pewny.

3. Make up forever Full Cover - Zakup który rozważam nie od dziś. Jestem na niego bardzo chętna ale chodzą po internecie takie skrajne opinie a koszt tego cacka nie jest taki mały. Ponoć wynagradza swoją wydajnością, jednak póki nie załatwię sobie jakiejś próbki nie zdecyduje się na kupno. Poważne inwestycje potrzebują poważnych testów.

4. Mascara  Volume Million lashes  Fatale - Zazwyczaj nie kupuję droższych mascar ze względu na zaschnięcia, ewentualne sklejania rzęs, formułę, osypywania bądź ze względów higienicznych jednak te mascary są tak wychwalane, że kiedy przyjdzie jakaś promocja na pewno się skuszę.

5.Bioderma Olejek  do kąpieli.  -Jestem ciekawa czy faktycznie domywa makijaż tak jak obiecuje bella z yt.

6.L'oreal Maska czyta glinka  -Preferuje rosyjskie glinki ale takie dobre recenzje krążą po całej blogosferze że jestem ciekawa czy gotowy produkt może być taki dobry.

7. Gąbeczka Blend it! -Do tej pory używałam gąbeczki Donegala ale z racji że najwyższy czas zmienić już starą  postanowiłam zaryzykować i spróbować czegoś innego.

8. Este Lauder Double Wear -Ten podkład to jakaś historia. Mimo to jeszcze nie miałam szansy go wypróbować jednak mam nadzieję że w tym roku to się zmieni.

9. Urban Decay All nighter -Szał jaki powstał na ten podkład rozwalił system Sephory i cudem jest kupno online lub w punkcie sprzedaży tego produktu. Oglądnęłam wiele filmików i jestem przekonana, że przypadnie mi do gustu. Będę na niego czatować, aż będzie mój.

10. Mixer z NYX Biały - Kolejna wariacja całej blogosferze. Mimo otwartych kilku punktach w Polsce i stronie online wręcz produkt niedostępny. Sprzedaje się jak świeże bułeczki. Nic dziwnego skoro rozjaśnia podkład a nie jedna z nas ma ten problem w tym i ja. Graal wśród kosmetyków.

11. Puder sypki z Artdeco -Ponoć jest bardzo dobrze zmielony i jest dobry pod oczy. Chcę go wypróbować.

12. Korektor/kamuflaż NYX -pigmentacja ponoć zakrywa duże sińce pod oczami i jest porównywany do Full cover. Zanim zakupię droższy produkt warto wypróbować ten. A przynajmniej tak mi się wydaje.

I na tą chwile to wszystko. Powyższe pozycję są najbardziej przeze mnie upragnione jednak prawdopodobnie nie będą to jedyne zakupy w tym roku.  Dajcie znać czy macie już coś z mojej listy i koniecznie napiszcie czy wam się sprawdza! A może są tu potencjalne buble ??
Ściskam cieplutko :)


piątek, 6 stycznia 2017

Ulubieńcy 2016 roku!

Heeej Wam! Skoro w poprzednim poście były buble roku, to nie może też zabraknąć ulubieńców :D

Lista będzie mocno ograniczona bo nie chce Was zamęczać Produktami które mi się sprawdziły i które już polecałam, było ich dość dużo. A recenzje można o nich znaleźć w osobnych postach.

 Tym razem chce wspomnieć o takich perełkach co podbiły moje serducho a jeszcze nie pojawiły się na blogu czy Instagramie.

W takim razie do rzeczy.

1, Zoeva Naturally Yours -Co tu dużo pisać ? Dobra i profesjonalna firma. Cienie na pigmentowane, nie robią plam, kolory zgrane i spójne. Idealna paleta "nudziaków"



2. Woda termalna Uriage -W lecie miło odświeża zaś w zimie dobrze nawilża. Nie zliczę ile miałam już jej opakowań. Bardzo dobry produkt!




3. Lakier hybrydowy Semilac Poppy Red -Chodź mam dużo lakierów z semilaka ten upodobałam sobie najbardziej. Mimo że zdradzam go z innymi kolorami to i tak ciągle do niego wracam.



4. Manhattan x-act eyeliner Black -Idealnie napigmentowana kredka. Zagęstniam nią linię rzęs a czasami ląduje też na linie wodną. Nie raz też posłużyła mi jako baza pod cień świetnie się przy tym spisując.



5. Maska do włosów Crema Latte  -Wydajność i jakość tej maski powaliła mnie na kolana. Dzięki niej włosy są wygładzone, miękkie i ładnie pachnące.


6. Krem nawilżający evree -Pierwsze opakowanie i już mam zamiar biegnąć po następne. Krem o przyjemnej nieco żelowej konsystencji bardzo dobrze nawilża moją twarz. Nadaje się pod makijaż, ładnie pachnie i jest dość wydajny.


7. Maski CONNY różne rodzaje -Upodobałam sobie tą markę ze względu na jakość i cenę. Miałam już kilka i na pewno będę miała więcej. Ta ze śluzu ślimaka jest wśród nich przeze mnie faworyzowana, wydaje mi się że najlepiej działa. Wspomnę jeszcze że każda maska ma inną konsystencję inne działanie i inny zapach każda z nich jest niepowtarzalna.


8. Krem na dzień Nivea  -Mój numer jeden jeżeli chodzi o krem pod makijaż! Odkryłam go przez przypadek kiedy podkład Revlon Colorstay nieładnie wysuszał mi okolice nosa. Stosując ten krem, nie mam więcej takich problemów. Szybko się wchłania, pachnie obłędnie i jest mocno wydajny. Jest lekki i nie zatyka porów.
Tak więc to wszystko!
Uważam że każdy z tych kosmetyków jest przynajmniej wart wypróbowania :)
Pozdrawiam i ściskam cieplutko :)


środa, 4 stycznia 2017

Buble ROKU 2016 ! Nigdy więcej!

   Skoro wypił nam już nowy rok przychodzę do waz z największymi rozczarowaniami 2016 roku!
Postaram się opisać wady tak szczegółowo jak tylko potrafię chodź w niektórych przypadkach krew buzowała mi się w żyłach i właśnie z tego powodu produkty trafiły na tą listę.

   Jeżeli komuś się coś sprawdziło, to moje gratulacje, nie wyrzuciliście pieniądze w błoto, jeżeli jest zaś inaczej szczerze współczuje nawet jeżeli za kosmetyki wydaliście 3,5 lub więcej złotych.
  
   Może zacznę od cielistej kredki.

   Markę Smart girls znam nie od dziś, jednak po nieudanym kupnie korektora porzuciłam nadzieję na tą firmę i zaprzestałam kupowania produktów z tej marki. Nie wiem co mnie skusiło by znów po nią sięgnąć. Może od początku nie oczekiwałam od niej za dużo dlatego promocją w Naturze skusiłam się na zakup ? Na początku kredka miała mi służyć do oczyszczania linii wodnej, ewentualnie do podkreślenia łuku pod brwią.
   Pigmentacja jest całkiem całkiem, cena też spoko, więc co z nią nie tak ?
   Otóż, pierwsze użycie jak i drugie jest zadowalające ale naostrzenie tej kredki graniczy z cudem. Jest tak miętka że jest to niemożliwe. Całą temperówkę miałam zapchaną rysikiem i długie chwile zajęło mi doprowadzenie jej do czystości. Łamie się niewyobrażalnie łatwo i brudzi wszystkiego czego po drodze dotknie. Stół, ręce, twarz. Zjadłam sporo nerwów przez nią zwłaszcza że nie miałam żadnego zastępstwa dla niej, ale spokojnie już w kosmetyczce wylądowała konturówka z Golden Rose za co wielkie dzięki.
   Więcej nie wydam nawet złotówki na tą markę zwłaszcza, że w niej spotykam same buble.


   Drugim produktem przez który czułam się jak świecąca bombka choinkowa na twarzy to róż do policzków Z MUA w odcieniu Candyfloss.

    Kolor cudny. Pigmentacja mega intensywna ale to cholerstwo ma tyle różowego i złotego brokatu w sobie że aż odechciewa się go nakładać. Kiedy próbuje troszkę pędzelkiem zetrzeć ten brokat nic z tego. Kolor różu zejdzie zostawiając samie świecące drobinki. NO SERIOO?? Jeżeli komuś odpowiada taki styl proszę bardzo jednak ja go zaczęłam stosować jako cień do powiek i nawet sobie z tym nieźle radzi. Jako róż ?? ODPADA!

   Koniec z makijażem przechodzimy do pielęgnacji.
  
   Produkt który wręcz uzależnił mnie swoim zapachem ale stosowanie tego produktu godnie z zaleceniem producenta to kolejny żart.
Avon Planet Spa Jagody Acai Olejek do kąpieli.
   Produkt który podniósł mi ciśnienie, ale dałam się na niego nabrać tylko raz.
   Zrobiłam wedle instrukcji.
   Nalałam wodę do wanny dodałam trochę (tzn dość sporo) olejku by zapach rozpieścił moje nozdrza i weszłam do wanny standardowo biorąc kąpiel. Po chwili zorientowałam się co jest nie tak. A mianowicie, cały olejek pływał sobie na tafli wody i za każdym razem kiedy wyciągałam rękę, olej osadzał się na moim ciele wraz z brudem który wcześniej zebrał...
   Szok DOSŁOWNIE. Moja kąpiel szybko się skończyła i zaczęło się porządne szorowanie mojego ciała za pomocą myjki i żelu.
   To dziadostwo tak oblepia ciało jakbym posmarowała się olejem do smażenia. Poza pięknym zapachem ten produkt nie robi nic dobrego NIE, NIE i jeszcze raz NIE!

   I najgorszy produkt który jest NIE do przyjęcia! 
   Tak mnie zabolało to rozczarowanie że nie mogłam pozbierać się przez kilka dni, a przecież firmę ziaję bardzo lubię i nigdy nie miałam takiego przypadku.
Myślałam że to dobra rzecz zwłaszcza że pastę z manuka uwielbiam i się z nią nie rozstaje, zaś działanie tego toniku zagotowało mi krew w żyłach. Po zastosowaniu go przez kilka dni na mojej twarzy pojawiły się wypryski niczym mini pęcherzyki z białym płynem który nawet nie dało się wycisnąć. Być może mnie uczulił i dlatego wyskoczyły mi krostki... nie wiem. Żałuje że nie zrobiłam zdjęcia :(
Stosowałam się do tego toniku zgodnie z zaleceniami, produkt był nowy z długą datą ważności, nie używałam w tym czasie nic nowego  i zrobił mi takie coś?
Po odstawieniu tego toniku pęcherzyki zniknęły a  ja wyrzuciłam ten produkt do kosza. Nie żałuje jak dla mnie był to najgorszy produkt w całym moim życiu. Nigdy mi się nic takiego nie przytrafiło. Nic mnie wcześniej nie uczuliło...
Nie nie nienienie.... tak mówię wszystkim kto pyta mnie o polecenie.


To wszystko na dziś!
Cieszę się że tych Bubli nie było tak dużo i może kilka rzeczy się przytrafiło co mnie rozczarowało ale powyższa lista dotknęła mnie do kresu mojej wytrzymałości.
Może wy mieliście więcej szczęścia.  Ja te produkty odradzam, nie polecam i ostrzegam przed kupnem.
W kolejnym wpisie zrobi się już milej bo będą to ulubieńcy całego roku które są warte każdej złotówki.

Pozdrawiam *