wtorek, 14 marca 2017

Lutowe Denko!

Hej Wam!
Nie wierzę jak ten czas mija! Mam wrażenie, że dopiero co był ten projekt a ja znów siedzę nad kolejnym!
Tym razem mam zwiększoną ilość kolorówki, ale z pielęgnacji też coś ubyło. Wydaje mi się, że kolejnym razem denko będzie nieźle skromne. Powoli wykańczałam rozpoczęte produkty których dosłownie miałam cały wór sprzed przeprowadzki. Obecnie powstrzymywałam się przed kupnem nowych kosmetyków na rzecz zużycia starych i jestem zadowolona jak wszystko sprawnie poszło!
A więc babuszki.. TAK! Da się zużyć stare kosmetyki i dopiero później kupić nowe.



No to zaczynamy! Dziś szybko i na temat!



1. Tusz Golden Rose Sexy BLACK - Super szczoteczka, precyzyjna maczuga ale tusz od otwarcia był tak jakby suchy i mimo dodawanego duraline z inglota wciąż pozostawał taki sam. Trzeba było nieźle się namęczyć i nałożyć kilka warstw zanim rzęsy zostały podkreślone. Fajnie jednak spisywał się do dolnych  rzęs gdzie lekko je podkreślał i nie brudził powieki.

2. Tusz Lovely Lash Extension  -Fajny tusz szkoda jednak że trochę za mokry. Odbijał się na górnej powiece ale ładnie rozdzielał rzęsy i dobrze pogrubiał. Na co dzień spisywał się idealnie.


3. Kredka do brwi My secret -Kolor idealny, jednak sam produkt nie nadawał się do niczego. Temperowanie graniczyło z cudem. Wyrzucam ze względu na formułę produktu (ciągle łamania). Jest za miękka i nie da się nią dobrze podkreślić brwi. Od nowości użyłam MOŻE ze dwa razy.

4. Kredka z Golden Rose seria Emily -Bardzo fajny produkt. Kosztuje grosze i jest bardzo wydajny. To była moja jedyna kredka w odcieniu brązowym która posiadała małe, srebrne, brokatowe drobinki które naprawdę fajnie wyglądały na oczach. Zazwyczaj podkreślałam nią linie rzęs. Wyrzucam ze względu na to, że za długo już ją mam. Będzie jakieś trzy lata a data ważności goni...

5. Kredka do brwi Catrice -Omg to jest dosłownie cudo. Cena spoko, kolor idealny, solidna spiralka, nieźle poprawia brwi a nadmiar można z łatwością wyczesać. Jednak nie wrócę do niej nigdy więcej, ponieważ ma jedną dużą wadę. Po użytkowaniu prawie codziennie zaczęły mi wypadać włoski z brwi a czasem nawet podczas aplikacji potrafiłam nią kilka wyrwać nie robiąc tego jakoś specjalnie agresywnie. Z obawy przed utratą wszystkich, odrzucam ten produkt. Gdyby nie to, byłaby stałym mieszkańcem w mojej kosmetyczce.


6. Dwufazowy płyn do demakijażu z Nivea -Ten płyn to jakaś porażka. Nie dość że ta malutka buteleczka kosztuje krocie to jeszcze zostawia tłusty film na twarzy czego wręcz nie znoszę. Jest mało wydajny, nie pachnie jakoś rewelacyjnie ale mimo to radzi sobie z ciężkim makijażem. Niestety nie wrócę nigdy więcej do niego.

7. Bioderma Płyn micelarny do cery tłustej i mieszanej -Na początku byłam sceptycznie do niego nastawiona i dla spróbowania kupiłam małą buteleczkę w okazjonalnej cenie 8 złotych. To jakie wrażenie wywarł na mnie ten produkt jest nie do opisania. Po traumatycznych przejściach z pewnym kremem on ocalił mi skórę. Uspokoił ją i odświeżył. Jestem pewna że kupie większe opakowania i z czasem powstanie pełna recenzja tego produktu, także polecam! Wspomnę jeszcze że delikatnie, ale świeżo pachnie!


8. Marion spray prostujący włosy. -Czy faktycznie prostował włosy tego stwierdzić nie mogę, ponieważ po aplikacji tego produktu zawsze prostowałam włosy prostownicą. Myślę, że całkiem dobrze je chronił i utrzymywał efekt prostych włosów przez cały dzień z czym mam zazwyczaj trudność zwłaszcza w wilgotne dni. Gdybym nie miała kilka innych w kosmetyczce z chęcią bym do niego wróciła.

9. Evree Regenerujący krem do rąk -Posiada same plusy. Wydajny, szybko się wchłania, tani i ładnie pachnie. Dla mnie numer jeden!



10. Kobo transparent loose powder  -Przyjemny produkt. Nie bielił twarzy i wystarczył na bardzo długi czas. Stosowałam pod oczy jak i na całą twarz. Nie zatykał porów, ani nic złego z twarzą mi nie zrobił. Może długo nie matowi cery ale na co dzień był w porządku.



      I na koniec dwie próbki. 
     Pierwszy to płyn micelarny Loreal którego nie polecam. Był taki sobie i na pewno nie sięgnę po niego w pełnowartościowym opakowaniu. Niczym nie różni się od tego z biedronki.
Za to próbka kremu Dr Ireny Eris powaliła mnie z nóg. Mimo że śmierdzi jak ścierki (dosłownie) to daje niesamowity efekt na twarzy. Krem przeznaczony dla cery 70+ z tego co pamiętam, ale po zaledwie jednej próbce mega odżywił twarz. Ładnie ale nie za mocno naciągną skórę, pozostawił ją wygładzoną i miękką. Zastanawiam się nad zakupem pełnego wymiaru by doraźnie aplikować chodź przyznaje, że przeraża mnie ten przedział wiekowy.

 I to już wszystko w tym miesiącu! Nie jest tego dużo jak to zazwyczaj u mnie bywa ale zawsze coś. 
Już się nie mogę doczekać aż uzupełnię kosmetyczkę bo powoli zaczynają się braki zwłaszcza produktach do brwi... a nie ukrywam że mam już kilka rzeczy na oku! 
Pozdrawiam czytelników i zapraszam na mojego Insagrama!
Zachęcam też do komentowania i dzielenia się własną opinią!





1 komentarz: